Chowają się po kątach
Wychodzą nieproszone
Smutki, niepokoje
Nie zastanawiam się. Zamknięta w kołowrotku codzienności ciągle gdzieś się spieszę. Teraz trzeba szybko obiad zrobić. Ostrzę nóż i działam jak automat. Na widok skrzeli ręce zaczynają drżeć, a nogi stają się miękkie. Usilnie odpędzam wątpliwości, ale jest już za późno. Straszne, obrzydliwe myśli nie dają się zagłuszyć.
Żal nad tym co nieodwracalne. Tęsknota za tym co było. Pragnienie dotknięcia choćby jeszcze raz ukochanej ręki. Kiedyś ciepłej, pomocnej, budującej moją przyszłość. Dziś zimnej, bezwładnej, nieobecnej. Stoję i bezradnie patrzę na przemijanie.